Rozdział 9
Koniec jest początkiem nowego
Mimo kolejnej próby, znów nie udało mi się porozmawiać z siostrą. Gdy się obudziłem już jej nie było, więc ubrałem się szybko w czarne wąskie spodnie i tego koloru bluzkę z szarym nadrukiem tygrysa. Nałożyłem swoje ulubione buty i wyszedłem z domu pod którym już czekał na mnie mój partner. Jechaliśmy spokojnie autem Dereka prosto do mojej szkoły. Siedziałem z przodu i wyglądałem za szybę szukając za nią czegoś co pomoże mi zebrać w sobie odwagę i poruszenia tego tematu. Odetchnąłem cicho i skupiłem się na swoim przystojnym partnerze. Oglądałem uważnie jego profil, który teraz był skupiony na drodze. W końcu byłem gotów na te rozmowę.
- To nie wypali. - Powiedziałem prosto z mostu. Dostrzegłem jak marszczy brwi ale nawet mnie nie zaszczycił spojrzeniem. - Świetnie się z tobą bawię ale to nie to. Rozumiesz o co mi chodzi?
- I mam rozumieć, że ci się znudziłem?
- Nie! Sam mówiłeś, że chcesz spróbować. I na próbie się tu kończy.
Mężczyzna milczał przez chwilę, a ja tkwiłem w niecierpliwości. Cały czas byłem pewien, że się wścieknie ale jego spokój wyprowadził mnie z równowagi.
- Zgoda. Jak chcesz. Ja też tego nie czuję. - Przyznał w końcu Derek. - Chodzi o tego chłopaka? Johna czy jak mu tam...
- Josha. I to nie o niego chodzi... Najzwyczajniej między nami nie było i nie ma miłości.
- Więc tu nasza przygoda się kończy?
- Jeśli chcesz to możemy się przyjaźnić...
- Noah, masz mnie za kretyna? Od początku dawałem ci jasno do zrozumienia, że nie chcę w tobie mieć kumpla. Takich mam od groma. Chcę związku. Takiej miłości, która pozwoli mi być sobą. - Stanął przed moją szkołą i w końcu spojrzał na mnie skrzywiony. - Myślałem, że to mógłbyś być ty. Jednak rzeczywiście czegoś zabrakło.
- Więc tu się rozchodzimy... - Mruknąłem niechętnie obserwując jego ciemne, głębokie oczy. Przysunąłem się do niego i ucałowałem jego usta czuło. Od razu odwzajemnił mój pocałunek ale szybko go zakończyliśmy. - Żegnaj.
Zasiadłem w swojej ławce i dyskretnie zerknąłem na Josha, który właśnie siadł przy mnie. Miał na sobie jeansy oraz czarną bokserkę i bluzę. Ubierał się tak zwyczajnie... I to mi się w nim podobało.
- Hej młody. - Mruknąłem coś na powitanie i wczytałem się w książkę. - Wszystko gra?
- Ehem. Ale zaraz będą pytać z ostatniej lekcji.
- Super. - Warknął zirytowany. Od razu domyśliłem się, że się nie nauczył. Uniosłem kącik ust rozbawiony, że dał się wkręcić.
- Żartowałem. Nikt dziś nie pyta. - Uśmiechnąłem się i odłożyłem książkę na blat biurka. - Jesteś bi, prawda?
- No tak... Czemu pytasz?
- I mówiłeś, że chcesz chodzić z kimś, kto zaakceptuje... Wiesz co. - Zmrużył oczy podejrzliwie ale chyba w końcu załapał bo spojrzał na swoje ręce. Chodziło mi o jego branie narkotyków.
- No... Wiem, ale to już przecież nieaktualne.
Dostrzegłem lekki uśmiech na twarzy. Od razu zrozumiałem, że był z siebie dumny, że osiągnął coś w co wątpił, że zrobi. Obserwowałem go dokładnie zastanawiając się czy poruszenie tego tematu byłoby w porządku. Musiałem się przyznać przed samym sobą, że bardzo mi się podobał... Ale nie chciałem by o tym wiedział. Wolałem by był moim przyjacielem, kimś kto zawsze przy mnie będzie. W innym wypadku odrzuci mnie lub zerwie po jakimś czasie. Nie miałem w sobie na tyle odwagi aby mu wszystko wyznać i zaryzykować.
- Więc skoro przestałeś to może czas zastanowić się nad jakimś związkiem?
- No chyba tak ale nie czuję nacisku by już teraz kogoś sobie znaleźć. Z resztą poza tobą nie mam nikogo... Do czegoś zmierzasz? - Uniósł brew widocznie rozumiejąc mój mały spisek.
- Do tego, że źle interpretujemy słowo "kumple". Wydaje mi się, że musimy zaprzestać jakichkolwiek czułości. - Powiedziałem spokojnie. Nie chciałem ranić ani jego ani siebie. - Zawsze możesz umówić się z moją siostrą. Jest identyczna, pewnie tak samo całuje i ma cycki.
- Nie obraź się ale nie chcę chodzić z twoją siostrą. Jest śliczna i w ogóle ale... Sam nie wiem. Po prostu nie mam ochoty. - Mruknął i skrzywił się lekko bo chyba spodziewał się innej rozmowy. - Chodzi o Dereka?
- Z Derekiem zerwałem dziś rano jak odwodził mnie do szkoły. Po prostu jeżeli dalej będziemy ze sobą tak blisko to nigdy nie znajdziemy drugiej połówki. - Wydawało mi się, że przez chwile w jego oczach dostrzegłem błysk i lekki uśmiech zagościł na jego ustach. Ale była to tylko chwila.
- Wiesz... Niekoniecznie... - Burknął nim zaczęła się lekcja. Zamilkł widocznie zamyślony, a ja nie zamierzałem rozpoczynać nowego tematu. Wolałem skupić się na lekcji. Zgłosiłem się do odpowiedzi i bez problemu dostałem 4+. Potrzebowałem skupić się na czymś innym niż Hadson. Tuż po powrocie do ławki napisałem Joshowi karteczkę.
"Znalazłem kolejnego kandydata na partnera. Chodzi do tej szkoły. :)"
"Kto to taki?"
"Rok młodszy. Na tej przerwie mamy się spotkać."
Chłopak dyskretnie zagryzł dolną wargę czytając kartkę. Wpadł w wir własnych przemyśleń. W końcu zdecydował się odpisać.
"Teraz już cała szkoła o tobie wie, tak?"
"Chyba. W każdym razie dowiedzą się jeśli się uda się z Mattem."
Joshua już nie odpisał. Widocznie przejął się tym c napisałem bo podczas lekcji był całkowicie nieobecny. Obserwowałem go kątem oka zaniepokojony. Zrobiłem coś nie tak? Nie wiedziałem o co może mu chodzić. Potrząsnąłem głową starając się zająć myśli nowym znajomym. Matthew Yoneda był uroczym chłopakiem z którym pisałem już od dłuższego czasu na portalu randkowym na homoseksualistów. Wolałem dominujących mężczyzn dlatego zwlekałem ze znajomością z nim. Ale wydawał się zabawny i sympatyczny, więc zdecydowałem się zaryzykować. Całą lekcję pisałem notatki nie mogąc doczekać się przerwy. Liczyłem, że poczuję co do niego i odwróci moją uwagę od Josha. Gdy zadzwonił dzwonek szybko wstałem i spakowałem książki do torby. Zerwałem się i wyszedłem szybko z klasy. Rozejrzałem się za Mattem. Mieliśmy się spotkać na tym korytarzu...
- Noah! - Drgnąłem słysząc za sobą głos Josha, który nagle mocno chwycił mój nadgarstek i przyciągnął do siebie.
- Hm? - Musiało to być coś ważnego skoro właśnie niszczył moje ważne plany... Znowu. Gdy chcę oderwać się od niego i znaleźć kogoś kogo mógłbym polubić tak jak jego. Joshua odetchnął głośno i wbił wzrok we mnie. Widząc jego oczy coś mnie skręciło w środku.
-Dobra, słuchaj. Prawdopodobnie teraz rozpierdolę wszystko co mam, a ty się obrazisz ale muszę ci coś powiedzieć. - Zacisnął mocno usta, a ja poczułem jak nogi mi miękną. - Zostaniesz moim chłopakiem?
Wszystko zawirowało mi przed oczami, a serce zaczęło walić jak szalone. Poczułem jakby moje marzenie się spełniło ale nie mogłem na to przystać. Nie mogłem go stracić. Bałem się, że po jakimś czasie uczucie zniknie i się rozejdziemy. Wtedy po raz kolejny zostanę sam, a chciałem mieć przy sobie Josha już zawsze...
- Joshua... Jesteśmy kumplami. - Pokiwałem głową na boki i z ciężkim sercem odsunąłem się od niego. On jednak nie puścił mojej dłoni. Musiałem go do tego zniechęcić. - Czemu w ogóle o tym pomyślałeś..?
- Bo mi na tobie zależy. Chcę o ciebie dbać, droczyć się tobą, chodzić za rękę, całować... Uwielbiam cię całować. I przytulać i spać w jednym łóżku... To wszystko przy tobie jest niesamowite. Całkiem zawróciłeś mi w głowie, Noah... Dobra, nie znam się na związkach i w życiu w żadnym nie byłem ale wiem, że chce z tobą być. - Odchylił głowę w górę i westchnął ciężko. Widocznie wiele z siebie dawał by to powiedzieć, a ja tylko stałem i słuchałem. Nie mogłem uwierzyć, że to naprawdę się dzieje. Joshua Hadson klęknął przede mną. - Zależy mi na tobie, Noah i proszę daj mi szansę.
Usłyszałem szepty ludzi dookoła ale nawet na nich nie patrzyłem. To nie oni się teraz liczyli, a Joshua. Nie umiałem zebrać myśli, aby mu cokolwiek odpowiedzieć. Miałem ochotę spanikować i się rozpłakać, ale to nie było dobre wyjście. Też mi na nim zależało i właśnie z tego powodu tak się bałem, że go stracę. Błądziłem wzrokiem po jego oczach zagubiony ale one jedynie podpowiadały mi abym zaryzykował. Jeśli się nie zgodzę, to z pewnością stracę Josha, a jeśli przystanę na propozycję to będziemy mogli chociaż spróbować. Zachciało mi się wymiotować przez ten stres. W końcu kucnąłem przed nim i przytuliłem go mocno bez zbędnych słów. Zadrżałem powstrzymując łzy. Poczułem jak mężczyzna obejmuje mnie równie mocno. Słyszałem jak ludzie gadają o nas. Niektórzy wyzywali nas, a parę dziewczyn nawet powiedziało, że to urocze. Starałem się tym jednak nie przejmować. Poczułem jak chłopak mnie podnosi.
- No już, już... Książę nie może klęczeć.
- Chcę być z tobą... - Szepnąłem cicho i zebrałem w sobie odwagę aby spojrzeć mu w oczy niepewnie. Joshua uniósł delikatnie mój podbródek bym mu już nie uciekał ze wzrokiem. Kciukiem starł łzę z mojego oka.
- Cieszę się... - Uśmiechnął się czuło obserwując mnie dokładnie. Moje serce ogarnęło ciepło, gdy jego wzrok tak złagodniał. Był moim ukochanym, kimś kogo nie chciałbym stracić. Wiele nauczył mnie o życiu i wciąż się uczymy, razem. Chciałem by tak pozostało już na zawsze.
- Przyjaźń trwa dłużej niż związek...
- Więc zrobimy wyjątek. Zobaczysz, będzie dobrze... Zobaczysz, Nicky.
Usłyszałem dzwonek na lekcje, który przerwał naszą rozmowę. Cała sytuacja wiele dla mnie znaczyła, miał odwagę by zrobić to na środku korytarza ale był to też mały problem... Ta informacja szybko się rozejdzie i będziemy mieć problemy.
- Całujcie się! Jesteście razem, śmiało! - Jakieś dwie dziewczyny zaczęły nas popędzać a ja się speszyłem. To było krępujące, zrobić to na oczach całej szkoły.
- Spełnisz prośbę tłumu, księciu? - Słysząc zachętę chłopaka już nic się nie liczyło. Był mój, a przy nim mogłem czuć się bezpiecznie. Zyskałem to, czego pragnąłem. Uczucia Josha. Pocałowałem go czuło i powoli nie zważając na wyzwiska. Byłem szczęśliwy i miałem ochotę wykrzyczeć to światu.
Po lekcjach spakowaliśmy się i poszliśmy na zakupy w których obiecałem uczestniczyć. Niewiele się zmieniło, nic na mnie nie wymuszał wiedząc, że nie chcę się obnosić ze związkiem. W szkole niestety napotkaliśmy parę krzywych spojrzeń i jakiś pierwszoklasista udawał odruch wymiotny, ale Josh szybko go pogonił. Mój rycerz. Na zakupy udaliśmy się do galerii. Nie chciałem zmieniać jego stylu ubioru ale miałem zamiar wybrać mu nowe ubrania. Tamte były stare i zniszczone.
- Rozmawiałem wczoraj szczerze z rodzicami po raz pierwszy od... Czterech lat. - Mruknął nagle chłopak kierując się w stronę budynku. Aż uniosłem brwi z wrażenia. Nie miałem pojęcia, że aż tyle czasu z nimi nie rozmawiał. Widząc moje zdumienie westchnął. - Mówiłem ci kiedy. Nigdy za dobrze mi się z nimi nie układało. Nawet jak dziadek żył.
- To szmat czasu... O czym gadaliście?
- O wszystkim. - Wzruszył ramionami. - Powiedziałem im jak ciężko mi było gdy dziadek odszedł. Jak zaczęły się problemy z narkotykami. Nie wiedzieli o nich do momentu, kiedy znaleźli mnie nawalonego jak próbowałem otworzyć schron kamieniem... Potem próbowali rozmawiać, ale ja już nie chciałem. Miałem do nich uraz. Tak czy inaczej... Powiedziałem i o orientacji, że wychodzę z ćpania i że poznałem ciebie. Nawet o tym, że poprawiłem oceny. No i o tym, że bardzo dobrze gotujesz, masz cudowne oczy i śliczny głos. - Uśmiechnął się mówiąc to, a ja się delikatnie zarumieniłem. Nie wiedziałem, że tak o mnie myśli. - Pogodziliśmy się i obiecałem, że czasem będę sypiał w swoim pokoju.
- Rozumiem... A czemu twoich rodziców nigdy nie ma, gdy się u ciebie myję?
- Albo pracują, albo byli na górze albo mieli szkolenie. Matka jest fryzjerką z własnym zakładem, a ojciec to budowlaniec i często śpi poza domem. Wciąż się mną nie interesują za bardzo.
- Więc ja się tobą zainteresuję. - Wymruczałem z lekkim uśmiechem. Wpadnę na noc do schronu.
- Nie będziesz mieć problemów?
- Siostra będzie mnie kryć.
Joshua obiecał, że pokaże mi dziś dom. Rozmawialiśmy tak do momentu, aż nie doszliśmy do galerii. W trakcie drogi nagle chłopak musnął moją dłoń palcami i spojrzał na mnie pytająco.
- Mogę?
- Nie. - Powiedziałem sucho. Dobrze wiedział, że nie chce się tym obnosić i zirytował mnie pytaniem. - Jesteśmy w miejscu publicznym.
- No okej... Ale aż tak cię to obchodzi?
- Tak, obchodzi. Mój ojciec by mnie zabił jak psa. - Zmarszczyłem brwi. - A ciebie razem ze mną
- Okej... Rozumiem. Ale obroniłbym cię. - Powiedział z dumą co jedynie mnie zirytowało. Znałem możliwości swojego ojca jak nikt inny.
- Nie obroniłbyś.
Dochodziliśmy się jeszcze chwilę a potem zamilkliśmy, aby co mu w końcu znaleźć. Dostrzegłem jego zdziwienie, gdy weszliśmy do galerii. Uznaliśmy, że wybiorę mu parę ubrań, na co chętnie przystanąłem. Wybrał sobie jakieś dwie bluzki z nadrukami, Ja wybrałem mu szaroczarną koszulkę w kratę i czarną bluzę. Teraz będzie coraz chłodniej, więc mu się przyda. Wyłapałem mu też koszulkę i podarte jeansy. Starałem się dobrać mu coś w stylu, w jakim się nosi. Sięgnąłem po bordowe bokserki i podałem mu je. Puściłem Joshowi oczko.
- W tym też chętnie cię zobaczę...
- Nie ma sprawy. - Wymruczał i poszedł do przymierzalni. W innych sklepach dokupiliśmy mu luźną bluzkę na ramiączkach, a sam sobie kupiłem nową, czarną bluzkę ze skórzanymi rękawami i trampki skórzane. Oczywiście nabyłem też białe duże słuchawki.
Weszliśmy do jego domu spokojnie. W końcu miałem okazje poznać wszystko od strony normalnego gościa, a nie kogoś kto zawsze wchodzi tylnymi drzwiami jedynie do łazienki. Przedpokój był pomalowany na jasną szarości i miał ciemnobrązowe meble. Nic nadzwyczajnego. Po prawej była kuchnia w pastelowych kolorach, a obok była moja często odwiedzana łazienka. Po lewej był beżowy, niewielki salon. Naprzeciwko były schody do góry i tylne wyjście prowadzone do ogrodu.
- Wróciłem! - Po schodach zeszła kobieta wywołana krzykiem Josha. Od razu domyśliłem się że to jego mama. Miała związane, blond włosy i była ubrana w jeansy i luźną szarą bluzkę. Matka jak matka. - Hej mamo.
- Dzień dobry.
- Cześć. Lila. To ty jesteś Noah, tak?
- Noah McCarthy, miło poznać. Ma pani ładne imię.
- Dziękuję. A ty faktycznie jesteś przystojny. - Powiedziała rozbawiona, a Josh prychnął.
- Mama podrywa mi faceta...
- Jesteście razem? - Spytała, a ja się zarumieniłem. Zakłopotało mnie to, że Joshua mówi o mnie takie rzeczy. Nie miałem też na tyle odwagi by się przyznać. Speszyłem się całkowicie, nie spodziewałem się takiej sytuacji. Josh na szczęście potwierdził, a jego mama życzyła nam szczęścia. To było kochane z jej strony. Po krótkiej rozmowie poszliśmy na piętro. Tam była sypialnia jego rodziców, druga łazienka i pokój Josha do którego weszliśmy. Po lewej stała drewniana szafa, a naprzeciwko była komoda i łóżko. Po prawej znajdowało się spore okno, a ściana równoległa do łóżka i komody była pusta. Pokój był szary, a meble ciemnobrązowe. Na pustej ścianie były różne napisy namalowane czarną farbą, płyty winylowe i wisiał nawet gryf od gitary.
- To mój pokój. Dawno tu nie byłem. Nie jet tak źle, co?
Rozejrzałem się dokładnie po pokoju. Podobało mi się nawet w tym pokoju. Tutaj dorastał. Podszedł do mnie i nachylił się nieco aby mnie ucałować czuło.
- Jest przytulnie.
- Chciałeś zobaczyć jak wyglądam w tych bokserkach, pamiętasz..?
- Takich planów się nie zapomina.
- Odwróć się więc.
Niechętnie odwróciłem się tyłem i siadłem po turecku. Słyszałem jak wyjmuje bokserki z reklamówki i powoli się przebiera. Aż mi serce szybciej zabiło na myśl o jego seksownym ciele. Łóżko za mną ugięło się i już po chwili poczułem jak jego usta muskają mój kark. Obróciłem się przodem do niego i od razu poczułem jak mi się robi gorąco. Ogarnąłem jego ciało wzrokiem obserwując każdy mięsień. Miał idealną figurę. Spuściłem wzrok na jego krocze lekko się rumieniąc.
- Leżą idealnie... - Wymruczałem, a Josh przyciągnął mnie do pocałunku. Pogładziłem boki jego ciała i następnie tors badając jego skórę. Zsunął się pocałunkami na moją szyję i delikatnie zaczął mnie dotykać. Sapnąłem cicho czując jak lekko mnie podgryzł. Podniecała mnie jego niemal naga obecność. Z resztą jak pewnie każdego, kto znalazłby się na moim miejscu.
- Co ty na to, aby jakoś przyjemnie spożytkować wspólny czas?
- Jestem za... - Wymruczałem i odchyliłem głowę pozwalając się lizać po szyi. Palił moją skórę jeszcze bardziej z każdym jego dotykiem. Pogładził mnie po udzie zachęcająco i pozbył sięze mnie bluzki.
- Jesteś cholernie przystojny. - Uśmiechnąłem się słysząc komplement. Odwdzięczyłem mu się masując jego uda przy kroczu. Chciałem go podniecić, aby jego bokserki wyglądały jeszcze cudowniej z większą zawartością. Jęknąłem nieśmiało kiedy nadciągnął mojego sutka ustami, a następnie dokładnie go wylizał i posmyrał języczkiem. Mój penis od razu dał o sobie znać i nie czekał za długo bo poczułem jak Josh mnie tam masuje. Miałem ochotę rzucić się na niego i zacząć go od razu ujeżdżać, ale wciąż jak dla mnie było za wcześnie na seks. nie chciałem być bierny więc od razu sięgnąłem do jego bokserek dokładnie go tam masując. Jego penis był duży i wciąż rósł... Na samo wyobrażenie zrobiło mi się sucho w ustach.
Joshua rozpiął moje spodnie i zsunął mi je do kostek razem z bokserkami, gdy siedziałem już na krawędzi łóżka. Spojrzał na mnie z dołu, a mnie przebiegły przyjemne dreszcze. Chłopak w końcu zabrał się za to, czego tak nie mogłem się doczekać i polizał mnie po penisie. Westchnąłem i spiąłem się cały. W końcu...
- Zboczeniec...
- Ja tylko robię dobrze mojemu chłopakowi. - Wymruczał i wziął moją główkę do ust. Dłonią naciągał delikatnie skórę na trzonie, a ja już zadrżałem. Jego usta były niesamowite... Zamknąłem oczy czując jak drażni mnie językiem i porusza głową biorąc mnie głębiej. Dłonią masował moje uda zapewniając mi jeszcze więcej doznań. Rozsunąłem nogi zachęcająco, nie chciałem by przestawał.
- Przyjemnie... - Wymruczałem i poczułem jak delikatnie masuje moje jądra. Jęknąłem podniecony ale po chwili spojrzałem na niego z grymasem, ponieważ przeniósł usta na moją szyję. Położyłem się tak jak mi nakazał swoimi dużymi dłońmi i zerknąłem na niego.
-Aż tak ci się podobam w tych bokserkach, że aż nie chcesz ich zdejmować?
Od razu zrozumiałem aluzję i uśmiechnąłem się. Trochę zaniepokoiłem się, że chce seksu ale najwyżej szybko go powstrzymam. Nie czekając zsunąłem z jego bioder bokserki, aby uwolnić jego męskość. Nie chciałem się ociągać, a w końcu rozpłynąć się z nim w rozkoszy. Otarł się swoją męskością o moją i złapał nasze penisy w jedną dłoń. Wpił się w moje usta i zaczął nią poruszać wprawiając nas obu w przyjemność. Objąłem go nogami i bez skrępowania wzdychałem mu w usta czując jak przyspiesza. Objął mnie w pasie i warknął podniecony.
- Jesteś wspaniały.
- Dobrze mi... - Wyjęczałem i zacząłem poruszać biodrami chcąc czerpać z tego więcej. Jęczałem cicho popadając powoli w błogą rozkosz. Nasze oddechy przyspieszyły i stały się bardziej chaotyczne. Nasze spocone ciała coraz szybciej się o siebie ocierały. - Ah... Joshua jak cudownie... - Wyjęczałem dochodząc w jego dłoni. Zagryzłem się na jego wardze czując jak dalej porusza ręką. W końcu i on doszedł drżąc lekko. Obserwowałem jak rozchyla usta i odchyla w tył głowę. To był najpiękniejszy widok w moim życiu...
- Pierwszy raz robiłem to na trzeźwo.
- Naprawdę pierwszy? - Spytałem cicho. Leżeliśmy nago pod kołdrą już spokojni i spełnieni. Brakowało mi takiej bliskości.
- Nie licząc masturbacji... To tak. Pierwszy. - Pogładził moje włosy z czułością, gdy to powiedział. Nagle do mnie coś dotarło. W tym byłem pierwszy, a w seksie..?
- Mhm... Ej, Josh. Z iloma osobami to robiłeś?
- Nie wiem, nie liczyłem. Części pewnie nawet nie pamiętam.
- Ale tak około..? Chcę wiedzieć...
- Przez te cztery lata to kilkadziesiąt było. Ale wszyscy tylko na jeden raz. I to nie było regularnie. Raz potrafiłem pół roku nie bzykać, a innym razem robiłem to prawie codziennie. - Mruknął niepewnie. Uniosłem brwi wysoko i poczułem ukłucie w sercu. Nie mogłem uwierzyć, że naprawdę to powiedział. Kilkadziesiąt... Zagryzłem wargę i odwróciłem wzrok zmieszany. To było okropne uczucie. Zwyczajnie się puszczał.
- Jesteś moim pierwszym chłopakiem, wiesz? - Szepnął jakby chcąc ukoić mój ból. NA to jednak było za późno. Chciało mi się płakać. Dowiedzieć się czegoś takiego w takiej chwili...
- Wiem. - Zagryzłem wargę dając radę powiedzieć tylko to. Schowałem się pod kołdrę, aby go nie widzieć. Nie umiałem sobie tego nawet wyobrazić.
- Co jest? Jesteś zły o coś?
Drgnąłem lekko słysząc jego głos i pokiwałem głową na boki spanikowany. Byłem pierwszym chłopakiem, ale mógł być nim ktokolwiek.
- Hej książę. Nie chowaj się tak tylko pogadaj ze mną. Widzę, że coś cię męczy, a mieliśmy przed sobą nic nie ukrywać...
- Bo to tak cholernie wiele osób... A ja jestem tylko jednym z wielu. - Szepnąłem wychylając się spod kołdry niepewnie. - Z tym, że bardziej wyjątkowy. Ale każdy kto by cię z tego wyciągnął byłby wyjątkowy... - Joshua usiadł z westchnięciem. Złapał mnie pod pachami i zmusił bym siadł mu na kolanach.
- Kochanie z tamtymi nic mnie nie łączyło. Bywało, że robili to za kasę albo działkę. Po godzinie już ich nie było. Nie przywiązywałem się, a ciebie naprawdę polubiłem. Kotuś, myślisz, że nie próbowali mnie wyciągać z tego? Najpierw kumple, potem jakaś laska i później jeszcze grupka ćpunów. Tu nie chodzi o to, że jesteś ważny bo pomogłeś mi wyjść z ćpania, a o ciebie po prostu. Jesteś cudowny, przystojny i masz wielkie serce mimo pozorów. Przestałem ćpać miedzy innymi dla ciebie... Widziałem jak się o to starasz. Nigdy nikomu się to nie udało i dla nikogo nie zrobiłbym tyle co dla ciebie. Nie myśl głupku, że jesteś po prostu kolejny. Chcę być z tobą dlatego, że to...po prostu ty, Noah.
Cmoknął mnie w czoło, a ja zaniemówiłem. Nie mogłem zrobić nic innego jak uwierzyć w jego słowa. W końcu to mnie polubił na tyle by ze mną chodzić, miał tylko mnie. Nie chciałem niczego niszczyć przez swój głupi foch.
- Dobra, wierzę ci. - Mruknąłem cicho, a Josh mnie cmoknął w nosek pokrzepiająco. Chciałem z nim być. Szczęśliwy.
- No... I jeżeli cokolwiek będzie się działo lub nie wiadomo co złego zrobisz, przyjdź i porozmawiamy, zgoda? Nie chcę byś coś ukrywał.
Kiwnąłem lekko głową już spokojny. Po jakimś czasie do domu wrócił jego tata i Josh poszedł się z nim przywitać. Musiałem uwierzyć swojemu chłopakowi. Teraz nie może zmienić swojej przeszłości, której byłem pewien, że żałuje. W końcu zdecydowaliśmy się, że zostaniemy na noc u niego w pokoju, zamiast kłopotać się z zejściem do schronu. Miał tu bardzo wygodne łóżko, więc nie mogłem narzekać.