czwartek, 10 grudnia 2015

6. Zawieszenie broni

Rozdział 6

Zawieszenie broni


          Rozmyślałem nad wszystkim przez większość lekcji. Nie wiedziałem jak przebiegnie nasza rozmowa w schronie. Nie chciałem jednak myśleć o tym, że może mnie pobić lub zgwałcić. Wyszedł z ostatniej lekcji jako pierwszy, a ja wyszedłem tuż po nim i udałem się prosto do swojego domu. Potem zostało już tylko dotarcie do schronu co nie było trudne bo dla mnie to był zwykły spacer. Nie musiałem używać klucza, ponieważ drzwiczki nie były zamknięte. Zszedłem na dół ale Josha nie było. Rzuciłem mu na łóżko plecak i sam siadłem na kocyku czekając cierpliwie. Nie wiedziałem ile ta rozmowa potrwa, więc wciąż na sobie miałem swój czarny płaszcz. Nie musiałem długo czekać bo po chwili chłopak się pojawił. Wyminął mnie zerkając na mnie łagodniej niż w szkole. Miał na sobie same bokserki, więc mimowolnie spojrzałem na jego ciało. Niestety w oczy mi się rzuciły duże siniaki na jego ciele. Minęły dwa tygodnie, a on wciąż je miał. Spuściłem wzrok czując jak poczucie winy wraca. On na ten czas ubrał się w dresy i koszulkę. Jego mokre włosy zdradzały że właśnie brał prysznic.
- Naprawdę przepraszam.
- Tak, tak, wiem. - Odetchnął cicho i siadł przy mnie na kocu. Czując jak na mnie patrzy zerknąłem na swoje białe buty. - Zaczynami po kolei. Czemu odwaliłeś wtedy to coś w klasie?
- By wyładować złość. 
- Za co? Że jesteś gejem? - Zapalił papierosa zadając to pytanie, a ja szybko pokiwałem głową na boki.
- Przeleciałeś mnie. Zrobiłeś to bo się zapomniałem, skorzystałeś bo się naćpałem. Dla mnie to wiele znaczyło. Już jest lepiej bo to przemyślałem. Jak byłem w gimnazjum umawiałem się z 8 lat starszym mężczyzną.  Nigdy nie poszliśmy na całość bo uznał, że to obrzydliwe. Obiecałem sobie wtedy, że na całość pójdę jedynie z tym jednym jedynym. Dlatego się wściekłem. - Mruknąłem i też zapaliłem, gdy poczęstował mnie papierosem. - Wiem, że to durne wierzyć w miłość na całe życie...
- Czyli byłeś dziewicą, ta? - Wypuścił dym z ust i delikatnie poczochrał mi włosy. - Dlaczego durnota? Miłość na całe życie się zdarza ale trzeba cierpliwości. Czyli dlatego, że byłeś zły nasłałeś na mnie swoich kumpli?
- W sumie znów jesteśmy kwita bo poznałeś mój kolejny sekret. - Mruknąłem mrużąc oczy. - Carl miał cię tylko nastraszyć... Potem chciałem ci tylko nawtykać. Planowałem to inaczej ale zrobił to po swojemu...
- Panuj na przyszłość nad swoimi gorylami. - Prychnął i dotknął małej blizny, która oddzieliła kawałek jego brwi od reszty. Zgadywałem, że to pozostałość po ranie, którą nabył tamtego dnia. - Okej, wszystko super pięknie. Ćpun odbiera dziewictwo księżniczce, a ta nasyła na niego swoich rycerzy i wszystko jest logiczne bo ćpun zasłużył. Aż tu nagle bach, księżniczka wyznaje mroczny sekret. Czemu? - Uniósł brew pytająco.
- Bo wciąż chcę tu przychodzić. Babcia miała rację, tylko tutaj mogę być sobą. I nie obchodzi mnie czy obok się z kimś ruchasz czy bierzesz...
- Jestem trzeźwy, a nie wiem co ty pierdolisz. Nie musiałeś wyznawać wszystkim, że jesteś gejem. W czym problem?
- Wiem... Ale potrzebowałem to z siebie wyrzucić. - Mruknąłem chowając głowę między kolanami. Miałem dużo sekretów z którymi sobie nie radziłem.
- Twoi kumple wiedzą... A reszta klasy?
- Wydaje mi się, że tak. Ktoś musiał podsłuchać i rozgadać to wszystkim, gdy mówiłem o tym Travisowi i Davidowi. - Josh przytaknął na to i zgasił papierosa na bosej stopie na co się skrzywiłem. Przecież to boli. Podparł głowę na kolanie przyglądając się mi. - Muszę to ukrywać jednak przed swoją rodziną.

          Porozmawialiśmy ze sobą jeszcze trochę i o dziwo cała rozmowa się kleiła. Czułem się przy nim coraz swobodniej i chyba zwiastowało to coś dobrego, a przynajmniej zawieszenie broni. Cieszyłem się że nie chciał mnie już zabić za to co zrobiłem. Nagle Hadson wstał i poszedł wyjąć z szuflady długopis i kartkę. Ja za ten czas pozbyłem się swojego płaszcza. Chłopak znów siadł przy mnie.
- W takim razie ustalmy jakieś zasady. Będziesz mi dawał znać kiedy wpadasz?
- Muszę? - Spytałem krzywiąc się lekko.
- To inaczej. Punkt 1. Nie ma bzykania, gdy Noah jest w schronie. - Powiedział jednocześnie to zapisując. - I po to własnie masz mi pisać lub dzwonić kiedy wbijasz.
- Czyli nigdy tu nie wpadnę. - Josh cicho się zaśmiał i dopisał "2. Noah daje znać kiedy przychodzi." i "3. Zero bójek w schronie."
- Jeszcze coś?
- Dopisz, że jak seks to tylko w łóżku. I nie rzucaj prezerwatyw, strzykawek czy prochów na mój kocyk. To mój teren. - Zaśmiałem się i ze sportowej torby wyjąłem poduszkę i kolejny koc. - Ah... Dziś zostaję na noc.
- Okej. Jak chcesz to znajdę ci jakiś materac czy śpiwór później.
- Materac chcę. Co z dniami gdy masz ten cały detoks?
- Wtedy nie przychodzisz przez pierwsze cztery dni. Chyba, że masz ochotę patrzeć jak wyję z bólu, błagam o działkę, drapie ściany i wymiotuję.
- Fu. To serio sobie oszczędzę.



          Ustaliliśmy, że na następny dzień załatwi mi tu materac i byłem mu za to wdzięczny bo nie widziało mi się spać wiecznie na twardej podłodze. Przyniosłem też z domu laptop i przenośny internet na USB. W domu miałem to samo, więc się nie przejmowałem, a chciałem tu mieć coś swojego.
- Noah... Masz ładne imię wiesz? - Spytał leżąc na swoim łóżku. Zerknąłem na niego i uniosłem kącik ust.
- Wiele osób mnie pyta gdzie zgubiłem swoją arkę... Ale to był Noe.
Zająłem się pisaniem z kimś przez internet ale Josh o nic nie pytał. Sam zajął się sobą. Po godzinie zorientowałem się, że wyjął jakieś prochy. Kątem oka dostrzegłem, że coś podgrzewa na łyżeczce i zaciąga na ramieniu jakiś pasek z pomocą zębów. Zmarszczyłem brwi widząc jak zawartość łyżeczki wlewa do strzykawki i szybko odwróciłem wzrok, gdy wbił to sobie w żyłę. Nie podobało mi się to co robił ale uznałem, że nie będę się mieszał. Znów skupiłem się na rozmowę z nijakim Mattem z naszej szkoły. Poznałem chłopaka przez portal randkowy dla homoseksualistów, więc ucieszyłem się poznając kolejnego geja. Zerknąłem w końcu na Josha i zerwałem się widząc, że odleciał. Szybko podszedłem do niego i kucnąłem obok, aby wyjąć mu strzykawkę, którą zostawił wbitą w skórę. Zerknął na mnie przyćpanym i zamglonym wzrokiem.
- Przyszedłeś... - Szepnął zachrypniętym głosem. Zmarszczyłem lekko brwi obserwując go dokładnie.
- No... Jestem tu.
- To dobrze... Ładny jesteś. - Mruknął gapiąc się w sufit. nie wiedziałem czy mówi do mnie i czy w ogóle wie o czym mówi. Siadłem obok niego. Byłem ciekaw czy będzie coś jeszcze mówił.
- Wiem.
- Nie znam cię. - Powiedział cicho po dłuższej chwili. Uznałem że mówienie do niego jest bez sensu bo to i tak do niego nie dociera. Trochę się martwiłem bo nie wyglądał dobrze, ale tak chyba miało być. - Ty też mnie nie znasz. - Przymknął oczy i ułożył głowę na moim ramieniu. Miał płytki oddech i to mnie trochę zaniepokoiło. Objąłem go lekko ramieniem i zacząłem gładzić go po głowie kojąco. Mruczał coś czasem niewyraźnie ale już się nie przysłuchiwałem. Nagle odsunął się z szeroko otwartymi oczami.
- Co?
- Przepraszam... - Zmrużyłem brwi. Chyba wciąż był naćpany i majaczył. Nie wziąłem tego na poważnie. Patrzyłem na niego nieodgadnionym wzrokiem.
- Spoko..?
- Zabrałem ci dziewictwo. - Zagryzł lekko wargę. - Durny wyrzutek zabrał ci coś co chroniłeś. W dodatku zniszczyłem ci życie towarzyskie...
- Czemu o tym mówisz? Nie gadajmy o tym. - Prychnąłem pod nosem i odsunąłem się od niego.
- Po prostu przepraszam. Ale wiesz... Nie znamy się. Nie wiemy co lubimy, dlaczego nie, czego nie. Wiem tylko, że jesteś Noah. Twoja babcia dała ci klucz i tu jesteś... Nie uważasz,  że to za mało?
- Im bardziej się poznamy tym bardziej się do siebie przywiążemy. Jedyne co nas łączy to schron.
- Tęsknię za nim. Za dziadkiem. - Szepnął Josh nagle zmieniając temat. Zerknął na odsłonięty portret na ścianie. Nie ciężko było się domyślić, że naprawdę go kochał. - Zmarł cztery lata temu. Tylko on o mnie dbał. Rodziców nigdy nie obchodziłem. Kiedy dostałem klucz do schronu, płacili mi jedynie bym miał na życie. A dziadek zawsze zabierał mnie na plac zabaw, odbierał mnie z przedszkola i szkoły.... Wiesz... Pokazywał, że mnie kocha.
- To po jego śmierci zacząłeś brać? To był powód?
- Wiesz jak mówią na dragi jeszcze? Znieczulice... Jak ćpałem nie myślałem o pogrzebie, o tym, że zostałem sam i nie bolało mnie serce. Potem zrozumiałem, że nikt nie zechce takiego ćpuna za partnera. I skończyło się też czekanie na miłość. Rodzice powtarzali ze jestem nikim... I wy w szkole też. Kilka razy bylem bliski złotego strzału. - Mruknął zamykając oczy. Przełknąłem ślinę niepewnie. To ja wszystkich nakręcałem do znęcania się nad nim. To przeze mnie tak wiele razy mógł umrzeć, a ja głupi tego nie dostrzegałem. Bez słowa klęknąłem przy nim i przytuliłem go. Zrozumiałem jak go niszczyłem przez cały czas. David miał rację. On miał różne problemy z którymi sobie nie radził. Poczułem jak niepewnie kładzie dłoń na moim ramieniu.
- Przykro mi...
- Nigdy się nie pieprzyłem z nikim na trzeźwo, wiesz? Uznałem, że zrobię to z kimś naprawdę ważnym... W związku.
- Czyli podobnie jak ja. - Mruknąłem cicho. On mi moje marzenie zniszczył ale chciałem ratować jego. Odetchnąłem i pogładziłem go po głowie. - Przestań brać... Wtedy na pewno kogoś sobie znajdziesz. Jesteś spoko. Po prostu nie bierz już...
- Ćpam od czterech lat, a i tak dobrze się trzymam. Nie lubię rzeczywistości, a na haju jest mi po prostu dobrze... Nie jest tak łatwo rzucić. Ledwo cię znam... Nie wiem czy chce z tego w ogóle wychodzić. - Szepnął i zerknął na moje dłonie. Pogładził mnie lekko po ramieniu. - Zależy ci na tym?
- Chcę byś z tego wyszedł. Poniekąd czuję się za to odpowiedzialny...
- To nie będzie proste. Zdajesz sobie sprawę z tego na co się piszesz?
Gdy to pytanie padło to już byłem pewien tego, że chce mu pomóc. Ustaliliśmy, że wrócę tu za cztery dni, a on od jutra idzie na odwyk. Musiałem zrobić wszystko, aby odzyskał życie, które mu niszczyłem. Miałem zamiar przez te dni sporządzić mu notatki i porozmawiać z nauczycielami na jego temat, aby wszystko nadrobił. Polubiłem go. Nie wiem od kiedy wzbudził moją sympatię ale nie chciałem patrzeć jak cierpi. On był wrażliwą osobą potrzebującą troski.

- Zostań na noc. Jeżeli chcesz i się mnie nie brzydzisz możesz spać ze mną. Głupio mi, gdy śpisz na ziemi. - Odezwał się chłopak leżący spokojnie na łóżku. Doglądał sufitu zamyślony.
- A mi jest głupio spać na łóżku na którym ruchałeś z milion osób. - Wywróciłem oczami. - Ale zostanę na noc bo taki właśnie miałem plan.
- Ostatnim który tu jęczał byłeś ty. Poza tym sprzątam tu... - Zarumieniłem się delikatnie słysząc to. Pokiwałem twierdząco ale niepewnie głową. - I super. Możesz okryć się swoim kocykiem jak chcesz. Ale kołdra jest spora. Damy rade się nią okryć bo jest na dwuosobowe łóżko. - Mruknął wstając i przeciągnął się z pomrukiem. Podobało mi się gdy tak robił... Miał ładne szczupłe ale umięśnione ciało. Mimo swoich wad był na swój sposób atrakcyjny. -  Pójdę się umyć. Masz jakieś ciuchy na zmianę albo do spania?
- Zapomniałem... - Pacnąłem się czoło za głupotę. Zabrałem wszystko oprócz ubrań i innych przydatnych przedmiotów.
- Dam ci to co ostatnio. Uprałem to i leży jeszcze w łazience. Chyba nic się nie stanie jak książę ubierze to samo dwa razy z rzędu do szkoły, nie? - Dogryzł mi i potargał włosy. Zdziwiło mnie to, że trzyma  łazience te ubrania. Odnosiłem wrażenie, że doskonale wiedział, że tu wrócę.
- Może być. Ewentualnie pożyczę koszulkę od ciebie. 
- Ty się czegoś najarałeś gdy nie patrzyłem? Chcesz ubrać do szkoły bluzkę z lumpa? Ty?
- No. - Chłopak był zdziwiony ale widocznie się zgodził, ponieważ po chwili już go nie było. Poszedł się umyć, a zaraz po nim ja. Po raz kolejny nikogo w jego domu nie było więc się nie krępowałem. Nałożyłem jego bokserki, dresy oraz koszulkę już czyściutki i wróciłem do schronu jeszcze z mokrymi włosami. Josh leżał przebrany do snu i oglądał na laptopie jakiś film paląc papierosa. Zerknął na mnie i uśmiechnął się pod nosem.
- Wyglądasz uroczo... - Wywróciłem oczami słysząc jak zarywa. Pożyczyłem od niego jeszcze bluzę wkładaną przez głowę, aby mi było cieplej. - Fajnie ci tak, Nicky.
- Wiem, wiem podrywaczu. - Odetchnąłem i klapnąłem tyłkiem na swój kocyk.
- Czyli jednak cię nie zaciągnę do łóżka?
- Już raz dosłownie zaciągnąłeś... - Prychnąłem pod nosem i zamilkłem zamyślony. W sumie opcja spania z nim brzmiała całkiem kusząco. - Chociaż... Jak ładnie poprosisz. - Na te słowa Joshua wstał i podszedł do mnie szybkim krokiem. Złapał mnie pod kolanami i plecami, aby podnieść do góry z łatwością. 
- Ładnie proszę. Inaczej cię nie puszczę. - Zaśmiał się i podrzucił moje ciało do góry na co ja mocno objąłem bruneta wokół szyi. Mogłem poczuć jego mocny, męski zapach. Tym razem nie pachniał seksem...
- Teraz to się nawet nie waż mnie puszczać! - Warknąłem głośno, a gdy poluzował uścisk szybko wtuliłem się w niego. Ten tylko się zaśmiał i znów mnie podrzucił, aby mocniej mnie załapać. Szybko oddychałem z ekscytacji i lekkiego strachu. Był na tyle nieprzewidywalny, że nie wiedziałem czy serio mnie puści. 
- To jak księżniczko?
- To podchodzi pod szantaż... 
- Tak się do mnie kleisz księciuniu, że aż nie mam ochoty cię puszczać. - Zaśmiał się cicho i cmoknął mnie w czoło kojąco. Zarumieniłem się na ten gest.
- Dobra... To inaczej. Odstaw mnie grzecznie do łóżka. - Szybko spełnił moją prośbę ostrożnie odkładając mnie na łóżko. Nim się jednak położył obok, skradł mi całusa i zgasił światło pstryczkiem przy kablu.
- Nie budź mnie jutro dobrze? Lepiej żebym spał jak najdłużej. Dobranoc Nicky. Serio jesteś śliczny. - Zamknąłem oczy i mu nie odpowiedziałem. Stawał się wobec mnie bardziej otwarty i czuły. Nie przeszkadzało mi to oczywiście ale nie wiedziałem czy mam ten podryw traktować poważnie. Położyłem się tyłem do niego i musnąłem piętą jego stopę. Dziwnie mi było tak przy nim spać ale nie rozmyślałem nad tym długo bo szybko zasnąłem.

          Rano obudziłem się odruchowo. Siadłem i rozejrzałem się. Sięgnąłem po leżący na komodzie jego telefon i ogarnąłem godzinę. Idealnie zdążę do szkoły. Pogładziłem lekko po głowie śpiącego obok Josha. Wyglądał tak uroczo i niewinnie, że aż się uśmiechnąłem. Wstałem i naciągnąłem na siebie swoje spodnie i jego koszulkę oraz bluzę. Jak wspomniał, obie były z lumpeksu. Resztę ubrań złożyłem w kostkę. Nałożyłem swój płaszcz i torbę z paroma zeszytami. Zerknąłem jeszcze na Josha. Miałem nadzieję, że sobie poradzi. Zobaczę go dopiero za 4 dni...
Czułem się trochę brudny, ponieważ normalnie biorę rano kąpiel i dokonuje milion zabiegów, aby być pięknym ale dziś mogłem się obejść bez tego. Poszedłem prosto do szkoły.
- Nie, koleś nie. Nie uwierzę w to mimo, że doskonale widzę! - Odwróciłem się w stronę Travisa z westchnięciem.
- Coś ci nie pasuje?
- Masz na sobie jego ubrania! Ty jesteś gejem, on bi... Nie wierzę. - Złapał się za głowę nie dowierzając. - Jesteście razem!
- Nie jeste..
- To obrzydliwe! On śmierdzi, jest brudny i rucha co popadnie...
- Travis...
- Nie, zbliżaj się. - Zatkał nos i cofnął się. - Nawet tu zalatuje jego odorem.
Wywróciłem oczami i siadłem w ławce. Właśnie tak reagowała każda osoba, która zauważyła jego ubrania na mnie. Miałem jednak na głowie rzeczy ważniejsze niż ich marudzenie. Dopytałem nauczycieli co Josh musi zrobić i kiedy, aby zdać. Załatwiłem mu poprawy i przygotowałem notatki.






ZASADY
1. nie ma bzykania, gdy Nicky jest w schronie
2. Nicky daje znać kiedy przychodzi
3. zero bójek w schronie
4. sex tylko na łóżku
5. zainwestować w kosz przy łóżku
6. na detoks zostaje sam w schronie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz